Współuzależnienie | |
| | megi67 | 22.09.2010 19:52:41 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 29 #579862 Od: 2009-11-21
| Jak to działa? jaki ojciec taki syn mam taki przykład w domu. Tylko boję się że do końca się powieli, ale myślę że czasy się zmieniły, własnie dostał wezwanie do Gminy Ośrodka zapobieganiu alkoholizmowi czy coś takiego, wniosek wystawił dzielnicowy, i wiecie co mi powiedział,"czy jestem dumna z tego" debil do kwadratu, ja już nie chcę walczyć z jego alkoholizmem, tylko dzielnicowy mi podsunął ten pomysł, bo zamierzam złożyć pozew o rozwód, i jak Sąd się zapyta co robiłam żeby wyciągnąć męża z alkoholizmu to będę miała jakiś dowód że próbowałam, a na zmianę jego przestałam liczyć, najpierw składam o alimenty bo są bez opłat, a następnie o rozwód, koniec z manipulantem, głowa do góry beata466, zrób coś dla siebie i dzieci, przerwij tą gehennę, życie jest takie piękne ale bez debili, | | | Electra | 29.11.2024 16:30:50 |
|
| | | anna | 22.09.2010 20:17:11 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 77 #579885 Od: 2009-11-15
| Beata466,na co Ty jeszcze liczysz,na cud?Dobrze wiesz,że bez terapii on nie wyjdzie z tego nałogu,a Ty mu nie pomożesz.Pomóc możesz jedynie sobie,a Jesteś potrzebna swoim maleństwom,zostaw go,jest dorosły.Od czasu do czasu nie pije i co?I wtedy jest cudownie!Typowe zachowanie alkoholika,który potrzebuje opieki,proszę nie marnuj swojego życia,wróć na terapie i nie okłamuj się,że nie masz na nią czasu(też tak miałam).Wiem,myślisz, łatwo ci pisać.Uwierz mi warto,bo się wykończysz.Pozdrawiam Cię ciepło i życzę wytrwałości i siły! | | | beata466 | 22.09.2010 20:18:55 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 48 #579887 Od: 2009-6-27
| Wezwania do omisii nic nie dały kilka razy odebrał na początku się zgłaszał później nie a w końcu przestał odbierać wezwania. To jest pic na wodę nic sobie z tego nie robi chla dalej bezkarnie. Nie wierzę żadnym instytucjom tylko nas współuzależnionych mogą zgnoić nie mam środków do życia i żadnego komornika ani ZUS ani bank nie interesuje zagarneli wszystkie pieniadze a ja i dzieci nie mamy co jeść. Ciężko pracuję jestem w pracy po 12 godz. i często nie mam nawet kanapek w pracy | | | anna | 22.09.2010 20:33:24 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 77 #579896 Od: 2009-11-15
| Beata466 chla i będzie to robił,pogoń go.A Ośrodek Pomocy Społecznej?Byłaś tam?Nie poddawaj się i nie rezygnuj.Trzymaj się dzielnie | | | beata466 | 22.09.2010 21:08:19 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 48 #579918 Od: 2009-6-27
| nie byłam bo nie wiem czy mam po co. Nasze dochody są dość wysokie, a tam obowiązują kryteria sprzed 7dmiu lat 351zł.* 5=1755zł a to jest praktycznie sam mój dochód + do tego L-4 tego gnoja daje ok 3000zł nie wiem czy w MOPSie kogoś interesuje to że mamy kosmiczne długi które spłacamy | | | beata466 | 26.09.2010 15:37:53 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 48 #581210 Od: 2009-6-27
Ilość edycji wpisu: 1 | Nie mogę znaleźć sobie miejsca, w środę kazałam mu się wyprowadzić. Jak ja jestem w domu to się nie pokazuje, idzie spać od razu na strych. Dzieci mi mówią że przychodzi jak wychodzą do szkoły. Serce mi się kroi nie wiem jak długo to wytrzymam. Ja wciąż go kocham, miotają mną sprzeczne uczucia. Ale wczoraj jeszcze dowiedziałam się o jeszcze jednym... gra na automatach do gier. Co tydzień dowiaduję się o nowych długach. Jest mi go żal, chciała bym mu pomóc ale on tą pomoc odrzuca. Wiem, że takim ludziom nie można pomagać na siłę bo nic z tego nie będzie, ale może jest jakiś sposób, żeby mu przetłumaczyć, że można to jeszcze odwrócić nie można człowieka zostawić samemu sobie z takimi problemami. Wiem, że wiele z was powie że jestem idiotką ale jetem rozbita. Najgorszy był płacz mojego dziecka jak kazałam mu wyjść z domu. Kubuś rzucił mu się na szyję z tak strasznie prosił żeby został ale przestał pić... | | | Smutna | 26.09.2010 17:25:36 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 82 #581233 Od: 2009-10-23
| Beata nie jestes odosobniona w swoich myslach i watpliwosciach. Ja je rowniez mam, juz dawno powinnam go zostawic, tylko ciagle stoi cos na drodze. A to, ze dziecko bylo male, a to kwestia finansow, a to, ze konczylam studia, itd. W tej chwili zawodowo jestem ustawiona. Ale nadal trwam w tym chorym zwiazku. W tej chwili moj "maz" spi zachlany, a ja co? Siedze po cichu, zeby tylko go nie obudzic. Chore to wszystko... | | | suzi84 | 27.09.2010 07:12:26 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 82 #581431 Od: 2009-10-5
| Dziewczyny strasznie Wam współczuję ale i ja do niedawna byłam w takiej sytuacji. Póki co mój partner dalej utrzymuje trzeźwośc - o ile mnie pamięc nie myli 135 dni. Chodzi nadal na terapię.
A ja czuję się o wiele lepiej.
Beatko chciałabym Ci coś powiedziec. Mój tata też pił od kiedy pamiętam. Zawsze czułam ogromny wstyd. Z czasem trafiłam na terapię DDA i tam dowiedziałam się, jak strasznie destrukcyjnie wpływa alkoholizm rodziców na dzieci. Ja do końca życia będę miała pewne problemy ... niestety. Ratuj siebie i Kubusia. Utrzymuj kontakt z dzielnicowym. Niech Wam założy niebieską kartę. Zgłaszaj wszystko co dzieje się w domu. Uważam, że dobrze byłoby wrócic na terapię. Tam pracują specjaliści, którzy znają ten problem od podszewki. Nie wiem jak u Ciebie w ośrodku ale u mnie był 2 razy w tygodniu prawnik. Pewnie i u Ciebie jest. Może on coś doradzi. Pamiętaj, ze te długi będziesz spłacac nie tylko Ty ale i Kubuś. Zacznij działac ! Jesteś wspołuzależniona rozumie to ale też warto pamiętac, że bez konkretnych działań noc do przodu nie ruszy. Trzymam kciuki i działaj! | | | Pastor2 | 07.10.2010 00:34:00 | Grupa: Użytkownik
Posty: 14 #585080 Od: 2010-10-6
Ilość edycji wpisu: 1 | Cześć wszystkim. Jestem alkoholikiem, więc to nie jest forum dla mnie. Nie powinienem tu się wymądrzać i gdyby nie pewna rzecz... Nie chcę rozsiewać złych emocji i szanuję Wasz ból - więc jeśli coś nie tak, to proszę wyciąć lub olać moją wypowiedź. A może jednak znajdziemy wspólny język i wsparcie. Owa rzecz, która skłoniła mnie do wejścia troszeczkę "z butami" na Wasze podwórko, to zjawisko pod nazwą "VesolyFacet", czy jak to tam pisać... Generalnie, kawa na ławę i szczerość za szczerość: ja też obwiniam współuzależnioną narzeczoną za picie, ponadto ojca alkoholika i moją matkę. Niezliczoną ilość razy wypowiadałem słynne "piję, bo Ona wbiła mi szpilę, wkurzyła, zagrała na emocjach". Znacie to doskonale - podobno pijacki standard, wypowiadany żeby zrzucić odpowiedzialność za własne picie na kogoś. Tylko, że my alkoholicy jesteśmy święcie przekonani, że tak jest. Dla mnie to jest jasne i oczywiste, mógłbym napisać księgi na poparcie tej tezy, podać z milion przykładów prowokujących zachowań narzeczonej i opisać dokładnie co mnie w nich zabolało. Dla alkoholika życie ze współuzależnioną osobą, to piekło. A z drugiej strony, czy gdybym żył sam, a nie ze współuzależnioną osobą, to też bym pił? Oczywiście, że piłbym - więc jak mogę szukać przyczyn picia w niej? Nie mogę sobie z tym poradzić: czyja jest wina? A może 50/50? A może nie warto sobie tym głowy zaprzątać, bo tylko się negatywnie nakręcam? Jak wybaczyć? I komu: jej, sobie? Bardzo, bardzo dużo mam do Niej żalu. 1000 pytań bez odpowiedzi - chaos... Dodam, że trzeźwy jestem bardzo krótko... Ale tym razem motywacja jest podwójna, bo dostałem kopa w dupę z domu. Heh, półtora miesiąca kląłem: jak Ona mogła!, jak śmiała!; dopiero na AA wytłumaczyli mi, że moja narzeczona zrobiła pierwszą sensowną rzecz w naszym związku, tzn. zakończyła go (podjęła też terapię, chwała Bogu ). Mamy zamiar się zejść. Nie teraz, za jakiś czas, jak terapia "zaskoczy" (moja terapia, oczywiście, Ona już jest w trakcie). Moje trzeźwienie traktuję jako drogę, taki mój prywatny Everest (mówią, że każdy ma swój Mount Everest), nie chcę się wyłożyć na tej drodze, nie chcę spieprzyć. Każda rada będzie cenna, a szczególnie te najbardziej ostre, szczere, krytyczne. Dziękuję i obyśmy wszyscy wyszli z tego piekła, trzeba mieć nadzieję, wierzyć, działać. Podobno ten INNY świat istnieje naprawdę. I jeszcze taka rzecz "techniczna" (głupie to ale nie dla osób, którym się to zdarzyło): nie jestem mężem żadnej z Was, pod nikogo się nie podszywam, alkoholowe manipulacje nie są moim celem. Mam konkretny problem i szukam pomocy, również u osób, które zostały skrzywdzone przez takich jak ja... | | | Smutna | 07.10.2010 10:16:43 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 82 #585126 Od: 2009-10-23
| Pastor - dobrze jest przeczytac cos z tzw. "drugiej strony". Chcialabym, zeby przeczytal Twoj wpis moj maz. On tez obarcza mnie wina za swoje picie Wnioslam sprawe o rozwod, to teraz robi mi "pranie mozgu". Mam sie zdeklarowac czy chce, zeby bylo dobrze, jaesli powiem tak - to on przestanie pic. Tylko, ze ja juz to przerabialam i nie potrafie mu juz zaufac i uwierzyc. A najbardziej zalosne jest to, ze on to mowi jak jest pijany | | | Pastor2 | 07.10.2010 12:02:47 | Grupa: Użytkownik
Posty: 14 #585148 Od: 2010-10-6
| Smutna, dziękuję za odzew. Powiem szczerze, moja narzeczona zrobiła tak, że trzyma mnie na dystans. Nie ma sensu z Nią negocjować, jest twarda jak stal i zimna jak głaz - ma wsparcie terapeuty, który jej tak doradził i grupy - nie wygram z nimi wszystkimi. Mieszkamy osobno, kontakt mamy sporadycznie, telefoniczny i to też jak zaczynam pijackie nakrętki, to narzeczona się rozłącza, bezceremonialnie, to ja mam ochłonąć, uspokoić się i ewentualnie zadzwonić potem. Postawiła mi ultimatum: wolę być starą panną, niż żoną alkoholika (w domyśle czynnego alko). Jednym zdaniem: najpierw leczenie, potem wspólna przyszłość - tak mówi. I powiem tak, nienawidzę Jej za to, że tak zrobiła, że pozbawiła mnie komfortu picia i przestała mi usługiwać, nienawidzę jej, ponieważ nie jestem w stanie racjonalnie spojrzeć na świat. Kiedyś jej podziękuję, kupię kwiaty i podziękuję, mam wielką nadzieję, że będzie tego nowego mnie chcieć ale pewności nie mam. Oczywiście Wy nie jesteście bez winy! Tak, jesteście winne! Tylko na bazie Waszych drobnych grzeszków (jakie ma każda istota), my budujemy paranoiczne, wielopiętrowe konstrukcje. To tak jakby obciąć komuś głowę, za to że ukradł 2 zł. W zasadzie alkoholikowi można zaufać, nawet trzeba - ale nie wcześniej jak po 3-6 tygodniach intensywnej, najlepiej zamkniętej terapii. KAŻDE INNE WYJŚCIE TO ŚCIEMA, MANIPULACJA, POWRÓT DO TEGO GÓWNA, Z KTÓREGO WSZYSCY CHCEMY WYJŚĆ!!! Prawda jest taka, że gdyby nie narzeczona i jej silna, nieugięta postawa, piłbym do dziś, ćpałbym do dziś i robiłbym jej pijackie jazdy do dziś. Mnie olśniło, kiedy 40-którąś noc pod rząd płakałem samotnie i użalałem się nad sobą po jej odejściu ("że popełnię samobójstwo", "że jak mnie zostawiła, to się teraz puszcza" - naprawdę bardzo niewielki % alkoholików strzela samobója, takie gadanie to szczyty manipulacji), wtedy przypomniałem sobie o AA... Poszedłem, bo nie miałem gdzie iść, bo byłem SAM NA DNIE, gdybym obok miał narzeczoną NIE POSZEDŁBYM! U mnie zadziałała technika wstrząsu, kopniak w dupsko z domu na ulicę (zostałem bez pracy, bez niczego) i jeśli mam z moją narzeczoną żyć szczęśliwie, to muszę ją poderwać od zera, trochę tak, jakbyśmy się nigdy nie znali... | | | Electra | 29.11.2024 16:30:50 |
|
| | | Smutna | 07.10.2010 12:55:32 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 82 #585162 Od: 2009-10-23
| Wiesz Pstor - fajnie czyta sie Twoj wpis. Wszystko to takie "madre", przemyslane, mam tylko nadzieje, ze jest to szczere. Bo my współuzaleznione potrafimy dac sie zmanipulowac. (przynajmniej ja tak mam). Cos milego, dobre slowo i ja juz "miekne". Ciezko ,to wszystko znosze, nie jest latwo przekreslic 17 lat wspolnego zycia. Ale z drugiej strony - nie chce tak zyc!!!! Zycze Ci wytrwalowsci w dazeniu do celu, trzezwosci i trzymam kciuki | | | Pastor2 | 07.10.2010 13:37:28 | Grupa: Użytkownik
Posty: 14 #585167 Od: 2010-10-6
| "Wszystko to takie "madre", przemyslane" --> no jasne, bo nie moje! To na AA wbijają mi to młotkiem w głowę. Gadanie, gadaniem... można pieprzyć farmazony, a tu życie zagląda w oczy, trzeba zacisnąć zęby, wstać od laptopa i zaginać do terapeuty... Smutna, też życzę siły - rozwód może nie ale separacja aż mąż "załapie", to na pewno! Mi pomogło. Dobra, czas ruszać te swoje 4 litery... | | | alicja56 | 16.10.2010 21:43:27 | Grupa: Użytkownik
Posty: 10 #589092 Od: 2010-6-9
| Mówią że to brzydko zazdrościc ale ja zazdroszczę (ale tak życzliwie) tym żonom, które miały mozliwość swojego alkoholika spakować i wystawić walizki za drzwi. Mój prędzej by zjadł własne buty niżby na to mi pozwolił. A że dalsze życie pod jednym dachem groziło mi jakąś psychiczną chorobą musiałam się wyprowadzić, po prostu musiałam to zrobić żeby nie zwariować,żeby móc dalej pracować, żyć choćby po by syn mógł skończyć studia. Mąż wiele razy prosił żebym wróciła, ale.... tylko prosił i to na ogół"po pijaku" i nic więcej- a nawet mniej bo odciął mi jakakolwiek drogę powrotu ponieważ zaczął się włóczyć z różnymi ohydnymi zdzirami a i do domu je sprowadzać. Teraz pomimo że mieszkam tzw. kątem u rodziny to i tak jest mi lepiej niż z nim "u siebie", chociaż bardzo tęsknię za tym "byciem u siebie" ale oczywiście bez niego bo on już nawet jakby przestał pić to ohydne rzeczy zaszły za daleko. Lata życia we współuzaleznieniu to lata bezpowrotnie stracone, ale coś mi tam jeszcze zostało do przeżycia, ale już inaczej. W moim przypadku inaczej tylko dzięki temu że rozpoznano problem współuzależnienia i szczęśliwym zbiegiem okoliczności do mnie część tej wiedzy dotarła, w przeciwnym wypadku pewnie dalej bym tkwiła w tej życiowej pułapce- zrozpaczona i samotna ze swoimi problemami. | | | beata466 | 17.11.2010 08:33:55 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 48 #603685 Od: 2009-6-27
| Ja mojego wystawiałam za drzwi dziesiątki razy. I zawsze wracał, najpierw honorowo zabierał manele i wyprowadzał się ale jak mu dupa zmarzła to szybko wracał bo on tutaj jest zameldowany i ja nie mam prawa wygonić go z domu. Wtedy honor chował do kieszeni i zapierał się rękami i nogami ale przez kilka dni był aniołem, za miesiąc znowu to samo... I tak już 10 lat nie wiem co mam z tym zrobić. Leczyć się nie chce. Dostał wezwanie z poradni, ale stwierdził że może policja po niego przyjechać po co on sam ma chodzić | | | beata466 | 22.11.2010 16:13:29 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 48 #606914 Od: 2009-6-27
| Boże jakie piekło. Dzieci nie mają butów na zimę,nie mają co jeśc, a on... Znowu pije, złapał listonoszkę przed domem, wziął pieniądze i poszedł w długą, a my mamy 3 jajka w lodówce i to też wzięte na kredyt i nie mam z czego ich spłacić. Boże gdzie twoja miłośc do ludzi. Co te biedne dzieci ci robły. Byłam dzisiaj w poradni, bo on sam nie ma takiej potrzeby. Złozyłam wniose o zamiane leczenia z ambulatoryjnego na stacjonarne, ile na to będę czekać i jeszcze czy to coś da. Już straciłam nadzieję | | | anna | 22.11.2010 18:11:21 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 77 #607005 Od: 2009-11-15
| Beatko466,to że jeszcze on jest i tkwi w Twoim domu świadczyć może tylko o jednym,że dałaś mu kolejną szanse.Nie obwiniaj Boga,tylko zdecyduj się na ostateczny krok-rozwód,on się nie zmieni i nie podejmie leczenie,bo tego nie chce. I nie bój się,przecież wiesz,ze Jesteś potrzebna swoim dzieciom i musisz być silna.Odwagi,myśl o sobie a nie o nim!Albo się obudzi,albo stoczy na dno,ale na własne życzenie.Trzymaj się ciepło,ja swojemu alko,powiedziałam stanowczo koniec,wiem też,ze popija,to są te ich obietnice-nie zmienie się,nie będę piłWalcz o Swoje szczęście! | | | MADZIA | 22.11.2010 21:16:00 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 100 #607163 Od: 2009-6-26
| HEJ WSZYSTKIM Dawno nie zaglądałam. Moje życie nabrało pędu. Jeśli ktoś czytał moje wpisy to pamięta,że szykowałam się do egzaminu - zdałam go - jestem technikiem administracji, teraz zaczęłam studia. Dziś dowiedziałam się ,że zostałam radną gminy - ciężko jest, fakt, ale gdyby nie pomoc MOJEGO KOCHANEGO ALKOHOLIKA to nie wiem czy dałabym radę - SZOK, NIE? Dlaczego o tym piszę ? Bo zaintrygowała mnie "dyskusja" Pastora2 i dziewczyn. Mój mąż przechodził te wbijanie farmazonów do głowy , ja też ale jeśli jesteśmy chorzy na astmę i lekarze mówią nam "z tym można żyć normalnie, można ćwiczyć...tylko należy stosować się do rad lekarza..." (mam astmę i prowadzę aerobik ) to czy wtedy też mówimy, że to wbijanie głupot-reguł do głowy? Alkoholizm to choroba, terapia to leczenie. Współuzależnienie to też choroba i też można je leczyć. Sądzę,że gdyby nie moja terapia to pewnie nie wytrzymalibyśmy ze sobą ... Dziś cieszę się,że udało nam się przez to przejść, że nadal razem idziemy przez problemy życia codziennego RAZEM ŻYCZĘ WAM ABYŚCIE TEŻ MOGŁY CIESZYĆ SIĘ ZE WSZYSTKIEGO I Z NICZEGO GORĄCO POZDRAWIAM Ps. do Pastora2 Głowa do góry, dopóki nie spróbujesz to nie będziesz wiedział. Ja z moim mężem wróciliśmy do siebie dzięki Bogu i terapii. _________________ [...] chwycić dłoń Boga i walczyć o swoje marzenia, wierząc, że ich spełnienie dokona się zawsze we właściwym momencie. [...] | | | ita34 | 03.12.2010 19:46:35 | Grupa: Użytkownik
Posty: 4 #612675 Od: 2010-12-3
| witam jestem tu pierwszy raz na forum,zdałam sobie sprawę że jestem współóuzalezniona | | | edyta72 | 03.12.2010 21:01:09 | Grupa: Użytkownik
Posty: 2 #612715 Od: 2010-12-3
| Witajcie.Jestem współuzależniona, mój mąż jest alkoholikiem, niestety nie chce sie leczyć, ja chodzę na terapię grupową już od sierpnia,jestem cały czas na tabletkach pomagających mi w mojej cieżkiej depresji.Przyszłam tu bo nie potrafie sobie radzić, jak wracam z terapi jest ok dzien dwa,a później znowu sie zaczyna. Mój maż mi dziś powiedział, że terapia to banda debili, którzy udają ze leczą żeby mieć kase, a ja korzystam z terapii na kase chorych, wiem że moja terapeutka nie jest bogatą osobą.Tak sie wkurzyłam,ze wszytkie lekcje o asertywności wzieły w łeb, powiedziałam mu ,że sam jest debilem i powinien sie leczyć nie tylko z alkoholizmu ale i pracoholizmu, bo żeby nie pić on pracuje całymi dniami przez siedem dni w tygodniu.Nie chciał zjeśc obidu wieć w nerwach wyrąbałam go do kosza, jezu jestem chyba najgorszym przypadkiem , nic sie nie nauczyłam.Jestem troche zmęczona mamy roczne dziecko, do tego znowu przeziębione, nawet nie mam jak wyjść na zakup po chleb, ale mój mąż powiedział że nie musi jeśc, no właśnie on nie musi, a co ze mną? Mój mąż po ostatnim maratonie trwajacym 9 miesięcy non stop, zdecydował sie na leczenie w tej samej poradni co ja, ale poszedł tam tylko dwa razy , raz do terapeuty, on go zdjagnozował jako że jest chory na chroniczny alkoholizm, prosił żeby poszedł na terapię grupową, ale mój mąż pojawił sie jeszcze tylko raz w przychodni po leki nasenne od psychiatry, i to były jego wszystkie wizyty. Czasami wydaje mi sie ,że wszystko wraca do normy, bo mąż bez terapii nie pije od sierpnia, ale zaraz mam zmiane o 180 stopni, mąż jest cieżkim człowiekiem ,jeszcze teraz jak nie pije, jest chamski, nerwowy, mam wrażenie że mnie unika. Chyba już nie ma dla nas ratunku. Dziękuje,że mogłam sie wygadać | | | Electra | 29.11.2024 16:30:50 |
|
|
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|