NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » UZALEŻNIENIA - NAŁOGI » WSPÓŁUZALEŻNIENIE

Przejdz do dołu strony<<<Strona: 26 / 63>>>    strony: 2122232425[26]2728293031323334353637383940

Współuzależnienie

  
anna
03.05.2010 08:17:54
poziom 2

Grupa: Użytkownik

Posty: 77 #527443
Od: 2009-11-15
Hej dziewczyny,obie macie racje!Ja do tej pory nie mogę sobie wybaczyć,że wybierając jego pozwoliłam żeby moja córka zamieszkała z ojcem i jego drugą żoną.Chodziło o dobro dziecka,tak naprawdę to moja córka dostrzegła wcześniej,to, czego ja nie chciałam zobaczyć.Jest mi bardzo ciężko,zostałam sama.Córka przychodzi do mnie,nocuje,ale zamieszkać nie chce.Powiedziała,że wie,że jest mi przykro z tego powodu,jednak zdania nie zmieni (ma 13 lat).Staram się ją zrozumieć,jej ojciec dużo zarabia,ma stanowisko,dwa samochody, w planach budowę domu...a ja tylko serce.Nigdy nie zapewnię jej takiego komfortu materialnego jak on.Najgorsze jest to, że oddalamy się od siebie,cierpię i to strasznie,właśnie dlatego,że popełniłam ten straszny błąd,czuje się z tym podle.Jak mogłam być taka ślepa!?Dziękuje,że Jesteście.
  
Electra25.11.2024 23:26:15
poziom 5

oczka
  
Oliwia
03.05.2010 21:33:55
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 37 #527681
Od: 2010-2-7
Megi, Smutna, Anno - codziennie podejmujemy jakieś decyzje i potem żyjemy z ich konsekwencjami. Możemy się zastanawiać w nieskończoność, czy były dobre, czy złe, ale pamiętajmy, że w chwili ich podejmowania uważałyśmy, że są najlepsze. A że potem okazywało się różnie, nie jesteśmy jasnowidzami. Jak mawia moja babcia "jakby człowiek wiedział, że się przewróci, to by się położył". Moim zdaniem nie ma złych decyzji - są nieprzewidziane konsekwencje. Nie możemy się za nie winić. Nawet, jak były przesłanki, że coś nie jest dobrze, gdy wybierałyśmy naszych partnerów - przecież byłyśmy zakochane, przekonane, że poradzimy sobie z każdym problemem. To nie nasza wina, że się przeliczyłyśmy... Nie możemy w nieskończoność gdybać, "co by było gdyby", może byłoby lepiej, a może gorzej, ale na pewno nie przekonamy się o tym tu i teraz.
Poczucie winy to coś, co nam najlepiej wychodzi, prawda? Mój mąż nie żyje, ale zostawił mi w spadku wiele emocji, z którymi nadal się borykam. Są chwile, gdy wydaje mi się, że będzie dobrze, a są takie, gdy czuje się bezwartościowa, słaba, totalnie potłuczona i ogólnie beznadziejna. Pracuję nad "pożegnaniem", ale ktoś mądry powiedział mi niedawno, że by wybaczyć komuś trzeba najpierw wybaczyć sobie. Staram się zatem wybaczyć sobie to wszystko, co złego zrobiłam jemu i to wszystko, co złego zrobiłam sobie w tym związku.
Dziewczyny, możemy przeżyć życie bezustannie obwiniając się za przeszłość lub martwiąc o przyszłość, ale co z dniem dzisiejszym? Czy coś nam nie ucieknie w tak zwanym międzyczasie? A potem nie da się wrócić? Trzymam za Was kciuki, nie poddawajcie się i dbajcie o siebie. Czego i sobie życzę...
  
justynka
04.05.2010 11:57:40
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 48 #527779
Od: 2010-3-28
Haniu, rozumiem co przeżywasz. Też nieraz gubię się w tworzeniu czarnych scenariuszy do jasnych sytuacji i nieraz wychodzi mi inaczej niżbym chciała. Myślę, że to jest dalszy ciąg współuzależnienia - zespołu zachowań szkodliwych dla siebie samej - i to jest coś, nad czym warto pracować. Najlepiej w towarzystwie terapeuty, być może z pomocą grupy wsparcia. Samodzielnie jak najbardziej też. A idealnie - przy wsparciu (albo chociaż tolerancji) ze strony faceta. Bo rozumiesz, jeżeli widzisz, że robisz coś, co ma dla Ciebie negatywne skutki, i robisz to od lat, to rozłożenie rąk i westchnięcie nad swoim losem niewiele zmieni. Co z tego że wyciszysz uczucia i poudajesz, że wszystko jest ok, jeżeli podskórnie masz czuć, że na nic dobrego nie zasługujesz i że już nie warto. Może pora uwierzyć, że zasługujesz i że warto, a potem zakasać rękawy i zacząć się uczyć zachowywać się tak, jak chcesz, a nie jak Ci każą stare schematy.
Ja w każdym razie na siebie mam taki właśnie pomysł i wydaje mi się całkiem niezły, chociaż po drodze mnóstwo zakrętów, korków i dziur w jezdni.
A swoją drogą, jeżeli Ci na facecie zależy, a on nic Ci złego nie robi - nawet wręcz przeciwnie - to po co chcesz z nim zrywać kontakt? Lepiej zadbaj o niego, o siebie i o Was :-)
Serdeczności,
Justyna


TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ LINKI » DARMOWA REJESTRACJA

  
hanna
04.05.2010 12:17:56
Grupa: Użytkownik

Posty: 20 #527785
Od: 2010-4-22
Justynko,dzięki za wpis.Masz wiele racji,powinnam raczej być wdzięczna facetowi,ze nie zostawił mnie w takim depresyjnym stanie bez pomocy.Problem polega na tym,że nie potrafię przyjąć tyle ile on mi daje,nie rozumiem,że więcej nie jest w stanie dać.Wiesz,jeszcze niedawno było tak wspaniale i pojąc nie mogę,że zostało mi to odebrane tylko dlatego,że nie panuję nad swoim uzależnieniem,że wyrywam się z chorymi myslami,domyslam sie zamiast pytać.Dlaczego on tego nie rozumie?
  
justynka
04.05.2010 14:58:31
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 48 #527841
Od: 2010-3-28
Hania, jeżeli potraktujesz tę sytuację jak szansę dla siebie, to jeszcze może być wspaniale. Jeżeli natomiast będziesz dalej postępować jak dotąd, i mówić że nic się nie da zrobić i co ja mogę poradzić, prawdopodobnie będziesz miała podobne efekty, jak dotychczas. O to co facet sobie myśli zapytaj jego :-) On najlepiej to wie :-) Ja mogę sobie tylko na ten temat pofantazjować - przypuszczam, że on ma swoje granice wytrzymałości, godności i tolerancji - jak każdy. Warto je poznać. Wypada je uszanować.
Trzymaj się dzielnie,
Justyna


TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ LINKI » DARMOWA REJESTRACJA

  
Oliwia
05.05.2010 19:20:39
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 37 #528309
Od: 2010-2-7
Haniu, ja nadal będę trzymała się współuzależnienia. Pamiętaj, że ten termin nie dotyczy wyłącznie życia z osoba uzależnioną, ale także ogólnie relacji międzyludzkich. Prawdopodobnie w Twoim przypadku jest to emocjonalne uzależnienie od drugiej osoby, od bezustannych zapewnień o swojej miłości, od jego uwagi, poświęcenia. Możliwe, że sama nie wierzysz w to, że należy Ci się szczęście i potrzebujesz wciąż na nowo zapewnienia od drugiej osoby, że tak i że będzie przy Tobie cokolwiek zrobisz. Wybacz brutalność, ale czytając Twój wpis odniosłam wrażenie, że trochę testujesz tego faceta, badasz, co jeszcze możesz zrobić i czy on nadal będzie trwał przy Tobie mimo tego, co wyprawiasz. Zgadzam się z Justynką, pamiętaj, że każdy ma swoje granice i jak w tej bajce o króliczku - w końcu on nie uciągnie wózka z kolejną cegiełką... Trudno mi coś więcej powiedzieć, opisałaś tylko fragment swojego życia, ale z tego, co przeczytałam, to bardzo się miotasz i nie jesteś pewna samej siebie. Wiesz, jak chcesz by było i co chcesz poczuć, ale nie masz pomysłu, jak do tego dojść. A skoro nawet Ty tego nie wiesz, to jak na Boga ktoś inny ma na to wpaść? Nie proś o "ocenę", nikt nie ma prawa Ciebie oceniać, można tylko pisać, co się o tym myśli i to też przez filtr własnych przeżyć.
Zresztą nawet teraz nie wiem, czy mam prawo coś Ci pisać, bo przypomina to przysłowie "wiódł ślepy kulawego". Sama siedzę na przedostatnim stopniu schodów do totalnego dołka, więc popatrz na to, co napisałam przez ten pryzmat.
pozdrawiam
  
Oliwia
07.05.2010 19:20:07
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 37 #529051
Od: 2010-2-7
Megi - jak jest? Ostatni Twój wpis był bardzo smutny i martwię się, co z Tobą się teraz dzieje. Może w weekend będziesz miała czas coś napisać?
pozdrawiam
ps. Ja nadal siedzę na przedostatnim stopniu. Ani w górę, ani w dół...
  
megi67
08.05.2010 10:49:33
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 29 #529215
Od: 2009-11-21
Oliwio dzięki za troskę, u mnie stan krytyczny, mój mąż wykrzyczał mi przy swoim szwagrze że się mną brzydzi i nigdy mnie już nie dotknie, nigdy mnie przy innych osobach tak nie wyzwał, ale nie to jest najgorsze, najgorsze jest to że on na drugi dzień chce ze mną rozmawiać, a ja mam tyle złości w sobie, że lepiej żebym go nie widziała, bo nie ręczę za siebie, staram sobie tłumaczyć że nie pierwszy raz mi ubliżył, ale ile razy mam to znosić?, no i druga sprawa, nie odzywa się do starszego syna bo ten mu kiedyś powiedział " że jak tata nie pije to sobie przypomina o rodzinie" i usłyszawszy to tatuś powiedział, "że do końca życia się do niego nie odezwie" powiedz jak ja mam żyć, jaka to jest chora sytuacja, nie wiem co dalej będzie, wiem tylko, że na dzień dzisiejszy wybrałam syna bo muszę mu pomóc, bo jest moim dzieckiem, bo zasługuje na to, pozdrawiamwesoły
  
anna
08.05.2010 21:44:43
poziom 2

Grupa: Użytkownik

Posty: 77 #529453
Od: 2009-11-15
Witaj megi67,normalka,staram sobie tłumaczyć,raczej jego usprawiedliwiać.Megi nie daj się tak poniżać,żeby pomóc synowi musisz pomóc sobie i zrobić wszystko żeby uwolnić się od współuzależnienia.Cel już masz SYN!Możesz żyć nadal w tym związku i tłumaczyć sobie,że jakoś to będzie,ale możesz to zmienić.Z tego co piszesz,to bardzo tego chcesz!I tego się trzymaj,polecam Ci pomoc psychoterapeuty.Pomaga,trzymaj się dzielnie.U mnie też nie jest różowo,ale walczę.Staram się na nowo budować swój świat,mimo tego,że mój jeszcze mąż nadal mnie nęka,użalając się nad sobą.Pozdrawiam Cię cieplutko.
  
Smutna
09.05.2010 10:39:53
poziom 2

Grupa: Użytkownik

Posty: 82 #529637
Od: 2009-10-23
Czesc Dziewczynywesoły Widze, ze nie tylko u mnie kanal. Zycie z alkoholikiem to swoista hustawka. U mnie sobota byla koszmatna. Maz sie nachlal i wyzywal mnie od najgorszych, a dzisiaj jakby nigdy nic sie odzwywa. Mam ochote wbic mu noz w plecysmutny A najgorsze jest to, ze oni NAS obarczaja wina za wszystkie swe niepowodzenia. "Pije bo to ty jestes taka, gdybys byla inna to bym nie pil". Jezu jak ja mam tego dosyc. Ale w Polsce My - ofiary - nie mamy zadnych praw. Megi ja tez wybralam syna i zrobie dla niego wszystko i tylko mam nadzieje, ze ta cala chora sytuacja za bardzo nie skrzywila mu psychiki i da sie to wszystko jakos poskladacwesoły Pozdrawiamwesoły))
  
depeszka25
10.05.2010 12:55:58
Grupa: Użytkownik

Posty: 3 #530065
Od: 2010-5-10
Witam ,jestem tu nowa, ale tez problem z ktorym sie zetknelam dokladnie w osttani piątek jest dla mnie zupelnie nowy i nie wiem jak sie powinnam zachowac. Otóż jestem z chlopakiem od pol roku, mieszkamy razem, planujemy slub i wspolne zycie. Od poczatku wiedzialam ze Artur nie tyka alkoholu od ponad roku , a wczesniej mial z nim duze problemy, ale nie wiedzialam ze az tak...( wczoraj sie dowiedzialam ze byl 2 razy na detoksie, raz sie zaszyl).Ale wszytsko bylo dobrze az do piątku, kiedy to wrocil pijany z pracy (pokłocil sie z ostro z szefem), a pozniej jeszcze doprawil sie w domu i tak az do dzis leczyl kaca piwem, czyli przeszlo 3 dni z rzedu...Teraz poszedl do pracy juz calkiem trzezwy ale obawiam sie ze przyjdzie weekend i sytuacja sie powtorzy. Rozmawialismy na ten temat wciagu ostatnich dni, zagrozilam ze jesli poczuje kiedykolwiek alkohol od niego to odejde, ale nie wiem czy dobrze robię??? Nie wiem wogóle co powinnam robić w tej sytuacji??
  
Electra25.11.2024 23:26:15
poziom 5

oczka
  
justynka
10.05.2010 14:13:33
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 48 #530084
Od: 2010-3-28
Depeszka, witaj, dowiedziałaś się o swoim Chłopaku czegoś nowego no i teraz stoisz przed decyzją, co w związku z tą rewelacją. Myślę, że najlepiej będzie jeżeli sama ją podejmiesz, nikt raczej nie ma gotowych recept na czyjeś życie.
Jeżeli jest to dla Ciebie temat nowy i nieznany, warto żebyś dowiedziała się więcej o chorobie alkoholowej, będzie Ci łatwiej rozważyć, czy wolisz zostać, czy odejść, no i nie będziesz się bała, bo najbardziej człowiek się boi czegoś, czego nie zna i nie rozumie.
Z alkoholikami różnie bywa, jedni się z tego skutecznie wydobywają, inni nie (tych drugich niestety więcej). Tak czy inaczej, choroba alkoholowa jest jak alergia - jak się raz rozwinie, to ma się ją do końca życia i zawsze trzeba o siebie pod tym względem dbać. Choroba ta, nawet leczona, miewa nawroty. Dlatego też wiąże się z ryzykiem, bo w razie dalszego rozwoju bardzo potrafi utrudnić życie całej rodzinie, partnerce, dzieciom. Wszystko zależy, co się z nią robi. To znaczy - co on zrobi. Są trzeźwi alkoholicy, którzy dzięki temu, że przeszli przez piekło i detoksy odnaleźli swoje prawdziwe ja i wznieśli się na dużo wyższy poziom człowieczeństwa, niż gdyby nie mieli takich doświadczeń. Są tacy, którzy nie radzą sobie nawet wtedy, kiedy nie piją.
Dobrze, żebyś to wszystko wiedziała. Im więcej się dowiesz, tym łatwiej Ci będzie ocenić Waszą sytuację, zrozumieć go i podjąć decyzję. Poczytaj w internecie, poczytaj książki, pogadaj z nim.
Natomiast tak na dziś, to raczej nie ma sensu grozić czymś, czego nie jesteś w 100% pewna, ani na 100% gotowa zrobić tak, jak mówisz. Gdy jest trzeźwy, serdecznie i bez złości czy wyrzutów możesz namawiać go do powrotu do terapii, skoro ma nawrót.
Życzę Wam obojgu wszystkiego dobrego, czy razem czy też oddzielnie będziecie,
Justyna


TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ LINKI » DARMOWA REJESTRACJA

  
pera
10.05.2010 22:28:25
Grupa: Użytkownik

Posty: 10 #530344
Od: 2010-1-24
Droga Oliwio..teraz widzę jak długo tu nie zaglądałam...bardzo mi przykro z powodu tragedii,która Cię dotknęła...Najpierw uczymy się żyć z alkoholikiem,a później jesteśmy zmuszone uczyć się życia na nowo-bez niego...W przypadku Twojego męża skończyło się niestety śmiercią..Modlę się tylko o pogodę ducha dla Ciebie,abyś umiała stworzyć to życie na nowo...Dziś byłam na pogrzebie fantastycznego człowieka...zmarł ojciec mojej koleżanki,który poradził sobie z nałogiem,nie pił od wielu lat...Wzbudził u mnie ogromny szacunek,ponieważ miał siłę walczyć(skutecznie zresztą) z własnymi słabościami...Na pogrzebie było mnóstwo ludzi,także tych z grupy...pożegnali go trzymając się wszyscy za ręce..pożegnali go w tak pięknym stylu,że nie umiem nawet tego przekazać...Dziś po raz kolejny zrozumiałam jak kruche jest nasze życie i jak piękne może być ono bez uzależnień,także tych współ...U mnie trochę zmian...zgodnie z obietnicą dbam o siebie i nie żyję już dla mojego "męża"...nie wyżywam się już na dziecku,bo ona jest moim szczęściem,myślę przede wszystkim o sobie-to trochę egoistyczne,ale o nieeeeebo zdrowsze od poprzedniego stanuoczkoMój partner niestety szybko powrócił do starych zwyczajów...i jakby tego było mało umarła nam ciocia,która miała zostawać z Oliwką,abym ja mogła zacząć swoje życie na nowo i swobodnie iść do pracy,a żeby było "weselej" znalezienie żłobka na ten moment graniczy z cudem...W każdym razie,choć wiatr w oczyoczko wieje nie poddam się do cholery i tego też Wam życzę...BUZIACZKI..
  
pera
10.05.2010 22:31:57
Grupa: Użytkownik

Posty: 10 #530348
Od: 2010-1-24
przepraszam..może trochę chaotycznie to opisałam,ale od sercawesołypadnięta jestem po prostu...idę do wyrka...pawesoły
  
hanna
11.05.2010 13:25:09
Grupa: Użytkownik

Posty: 20 #530560
Od: 2010-4-22
Beatko,opowiem Ci coś,co może w jakiś sposób da Ci siłe do walki.Byłam taka bezradna jak Ty przez 25 lat.Miałam troje dzieci i męża uzaleznionego do granic mozliwości.Manipulował mna jak tylko chciał.Gdy czasem sie buntowałam,pisałam pozew o rozwód,gdy dostawałam wezwanie,mąż natychmiast przepraszał ,błagał,obiecywał a ja wycofywałam pozew.I tak k kółko.W pewnym momencie poznałam facta,który wspierał mnie w postanowieniu na tyle,ze miałam siłę przeciwstawić sie temu.Złozyłam ponownie ten pozew i wytrzymałam.To był koszmar,awantury,obelgi,błagania-na przemian.Próbował popełnić samobójstwo ale tak abym sie przestraszyła.Wyrrzymała i to chociaz strasznie sie bałam.Potem zrozumiał,że nie ma szans na zmiane mojego postanowienia i doszło do rozprawy.Teraz od roku jestem wolna,wyprowadził sie i nic sobie nie zrobił,chociaz dzieci mnie jakiś czas oskarżały,ze ojciec skończy na dnie.Tak sie nie stało,wynajął mieszkanie,żyje i nawet chyba lepiej niż ja,bo mnie pozostało silne współuzaleznienie a jemu nic nie jest ale itak jest mi dobrze bez niego.Uwierz,nie warto na siłę go uszczęśliwiać,on itak nie przestanie pić dopóki sam tego nie xachce a dopóki jesteś,ma na kim wywalać swoje złe nastroje,wie że zawsze bedzie miał gdzie wrócić po pijaństwie,nie musi sie o nic troszczyć.
  
hanna
11.05.2010 13:33:45
Grupa: Użytkownik

Posty: 20 #530562
Od: 2010-4-22
Myslę,że na własne życzenie fundujemy sobie współuzaleznienie i katowanie pijaństwem partnera.Jeżeli przez wiele lat facet nie ma najmniejszego zamiaru nic z tym zrobić,to niestety nalezy odejśc od niego a nie katowac sie jego zachowaniem,tracić własne zdrowie a on albo zapije się na amen albo nas wpędzi w stan nie do wyjścia.Kazdy dokonuje w zyciu własnych wyborów,żyje jak sam chce i nie trzeba na siłę go z tego życia wyrywać.To nic nie da.My też mamy prawo do życia takiego,jakie sobie wybierzemy.Jeśli nie da sie z nim,to trzeba bez niego.Sięgnie dna to zrozumie co jest dla niego ważne.Kto powiedział,że trzeba do końca życia trwać przy nim i tracić jedno jedyne życie własne.Nikt nam go nie odda a już napewno nie przejmie sie tym pijący małżonek.Tak mało mamy czasu na życie a takie ono może być piekne bez piekła uzaleznienia.
  
psiamama
12.05.2010 11:25:58
Grupa: Użytkownik

Posty: 9 #531100
Od: 2010-3-21
ja z moim pijącym chłopakiem jestem już od ponad 5 lat. W międzyczasie podejmował nieudane próby wyjścia z nałogu. W tym roku podjął pierwszy raz leczenie. Jednak po tylu latach...Co to za życie, kiedy wiesz że z tym człowiekiem lepiej nie robić żadnych poważniejszych kroków typu małżeństwo, dzieci, ile tak można trwać...Widzę tylko jak dookoła wszyscy się rozwijają i czuję się coraz bardziej nieszczęśliwa...
  
depeszka25
12.05.2010 12:52:38
Grupa: Użytkownik

Posty: 3 #531121
Od: 2010-5-10
Witam, pisałam do Was 2 dni temu, niestety przez ten caly czas moj chlopak pije codziennie...wlasnie wyszedl wczesniej do pracy, niby cos ma zalatwic, ale jakos nie wierze. Widze, ze tez sie męczy, nie je, coraz gorzej wygląda. Chcialabym mu pomoc, ale nie wiem jak, wiem, że jak on sam nie zechce to ja nic nie wskóram. Przed chwilą dzwonił, coś go natchnęło, mówi, ze zdaje sobei sprawe jaką głupotę popełnił, że to tylko chwilowe załamanie, zerok nei pił i dobrze się z tym czuł i że chce przestac...Tylko okaże się czy to tylko nei puste słowa dzisiaj gdy muszę iść na nockę do pracy i czy on tego nie wykorzysta...
  
hanna
12.05.2010 13:40:00
Grupa: Użytkownik

Posty: 20 #531131
Od: 2010-4-22
dziewczyny drogie,rozumirm,że trzeba borykać sie przez jakis długi czas z pijącym mężem ale na litość wy jesteściw jeszcze wolne,macie wolny wybór.Jeżeli chłopak pije juz przed ślubem ,to nie wierzcie,że macie taką moc by sprawić by nie pił pózniej.Nie ma na to szans.Nikt nie ma takiej mocy aby drugiego człowieka zmienić.
  
hanna
12.05.2010 13:45:11
Grupa: Użytkownik

Posty: 20 #531132
Od: 2010-4-22
mój małżonek przed slubem troche popijał ale myslałam,że jak załozymy rodzine to będe miała na niego lepszy wpływ,swoim uczuciem sprawię,ze przestanie,że bardziej bedzie mu zależało na mnie niż na piciu-bzdura.Nic nie było w stanie go zmienić.Z każdym rokiem było gorzej z nim, ze mna i dziećmi.Teraz pozostało tylko współuzaleznienie moje i dzieci. Serce mi pęka jak widze kompleksy mojego dorosłego syna.Nie warto było wogóle zaczynac tego związku.
  
Electra25.11.2024 23:26:15
poziom 5

oczka

Przejdz do góry strony<<<Strona: 26 / 63>>>    strony: 2122232425[26]2728293031323334353637383940

  << Pierwsza     < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » UZALEŻNIENIA - NAŁOGI » WSPÓŁUZALEŻNIENIE

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny