| |
kasulkaaa | 02.12.2009 07:29:18 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 4 #379100 Od: 2009-12-1
| Witajcie również jestem pierwszy raz i tak naprawdę wszystkie te historię są podobne.Ja żyje z człowiekiem uzależnionym od alkoholu od 8 lat i tyle też jesteśmy razem mamy dwójkę kochanych synków 5 letniego i 2 miesięcznego. Na początku jego picie było kontrolowane przynajmniej tak mi się wydawało ale szybko zmieniłam zdanie gdy kilkakrotnie niewracał do domu i zaczął mnie okłamywać...Dwa lata temu w końcu podjełam ostateczną decyzje o terapii i ku mu jemu zdziwieniu zgodził się bez problemu.Z terapi był super zadowolony i niepił aż do 18 listopada gdy miał pierwszą wpadkę potem drugą ... skończyło się narazie na czwartej ale wiem że się zaczeło powrót tej choroby,jesteśmy za tydzień umówieni na spotkanie bo mąż widzi że nieradzi sobie wwcześniej niechodził na spotkania bo uważał że sobie radzi z problemami ale gdy tych problemów nazbierało się niewytrzymał.Piszę do was bo tak naprawdę niewiem czy wytrzymam kolejne jego picie.Sama chcę podjąć terapię dla współuzależnionych wcześniej niechodziłam i to był mój błąd bo teraz i wcześniej wiedziałabym jak mam się zachować a tak znowu są kłótnie oddaliliśmy się od siebie niemamy wspólnych tematów.Życzę wszystkim dużo sił z walką z chorobą naszych najbliższych i niezapominajmy o nas samych.Pozdrawiam |
| |
Electra | 29.11.2024 05:58:24 |
|
|
| |
Clown | 02.12.2009 07:43:07 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 154 #379103 Od: 2009-11-6
| zapraszam n a nowe forum tematyczne www.alkohol.fora.pl |
| |
Martaa | 02.12.2009 19:39:28 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 7 #379574 Od: 2009-11-30
| Cześć kasulkaaa nie martw się ja też nie chodziłam ale trudno czasu nie wrócę i ty też.Nie wie czy by to coś pomogło ale na pewno zauważyłabym u niego nawrót choroby,ale to tak on by zdecydował czy chce chlać czy nie.Na terapii dowiedziałam się dużo jak nie pomagać mężowi w pici jak stworzyć warunki do tego by jego picie zaczęło mu przeszkadzać,zepsuć mu tzw.komfort picia. To co dotąd robiłam tzn.kłóciłam,błagałam,prosiłam,płakałam a nawet groziłam śmiercią jemu bądz sobie okazało się nie skuteczne.Dowiedziałam się że nie mam wpływu na jego chlanie i to był dla mnie na największy szok.Jak to nie mam wpływu?Tak myślałam.A no nie mam bo choćbym się nuczyła chodzić na żęsach to on jak będzie chciał chlać to będzie i nie mamy na to wpływu.Mam wpływ tylko na siebie i na swoją postawę i siebie mogę zmienić.Wobec alkoholika trzeba być twardym i konsekwętnym jeżeli się mu postawi jakiś warunek to trzeba go wyegzekwować bo inaczej brak konsekwencji obróci się przeciw tobie.Dowiesz się co to jest tzw.twarda miłość ale jak chcesz pomóc swojemu facetowi to właśni trzeba ją zastosować.Namawiam cię na terapię bo mi bardzo pomogła.Głowa do góry świat jest piękny niezależnie czy nasi faceci piją czy nie.Pa |
| |
kasulkaaa | 03.12.2009 10:03:48 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 4 #379955 Od: 2009-12-1
| Dziękuję za wsparcie i pocieszenie Martaa właśnie jestem wściekła bo wczoraj znowu wypił niewiem co robić mam czasami ochotę żeby zniknął z mojego życia na zawsze. Co do terapii to się zgadzam muszę ją jak najszybciej zacząć właśnie jadziemy 10 grudnia to jeszcze tydzień.Miłego dnia życzę i jeszcze raz dziękuję |
| |
anetha | 03.12.2009 21:23:03 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #380477 Od: 2009-12-3
| Hej. Wiecie co? A mi się już nie chce. Nie mam zapędów na bycie cierpiętnicą w sprawie. Mam dosyć tych utartych schematów postepowania: picie, skrucha, przeprosiny, błaganie o kolejną szanse. Ja dam kolejną szanse. Ale sobie i swojemu dziecku. W lipcu będzie 10 lat jak jesteśmy po ślubie. Chyba to wystarczająco długo. I może jest to choroba. I może trzeba pomagać. Ale zeby to robić trzeba mieć siłę. A ja już jej nie mam. I jak tak dalej pójdzie to dziecko będzie miało ojca alkoholika i matkę wariatkę. A miało być tak pięknie ... |
| |
Fela | 04.12.2009 07:13:12 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #380617 Od: 2009-11-26
| Mój mąż dokładnie po 10 rocznicy poszedł na odwyk!ale to faktycznie jest droga dla zdeterminowanych.Nam się udało ,ale to ty sama musisz sobie odpowiedzieć czy warto.Pozdrawiam |
| |
Smutna | 04.12.2009 08:52:43 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 82 #380636 Od: 2009-10-23
| Czesc Anetha ma racje - mnie tez sie juz nie chce. Moj maz od 3 tygodni obiecuje, ze przestanie pi (zagrozilam rozwodem) i nie przestal. Codziennie ta sama rozmowa - "ja przestane pic, ale co ty zmienisz w sobie". Jakbym to ja byla winna, ze on pije. Ja tez juz mam dość. I zakładam sprawe o rozwod. Ze mna jest co raz gorzej - jestem bardzo nerwowa, wybucham z byle powodu. I masz racje Anetha moje dziecko tez ma juz dosc. Pokazuje mi to kazdego dnia - swoim buntem, pyskowaniem. Pokazuje, ze jestem niekonsekwentna, malo stanowacz itd. I rzeczywiscie jeszcze troche a wyladuje w wariatkowie. Nie jestem w stanie nic zrobic aby maz przestal pic. I chyba juz mi na tym nie zalezy... |
| |
anetha | 04.12.2009 18:30:31 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #381002 Od: 2009-12-3
| Smutna czytam twoją wypowiedź i jakbym ja to wypowiadała. Właśnie problem w tym, że mi nie zależy. On też poszedł na odwyk. W styczniu. I pół roku było ok. Nawet uwierzyłam, ze może się uda. Cały czas go wspierałam. Wszystko kręciło się wokół niego. Wiedziałam że może być mu trudno. Aż miesiąc temu popłynął. Dwa tygodnie nie było go w domu. Wrócił w końcu. Tłumaczył. starałam sie zrozumieć. Dałam szanse. Ale przedwczoraj znowu. Ciekawe za ile teraz wróci. I co mam mówić synowi za każdym razem gdy pyta sie kiedy tata wróci. I ... Ja go już nie kocham. Mimo tego że cały czas prawie pił, ja jakos szłam do przodu. Skończyłam studia. Dostałam pracę. I osiagnełam to sama mimo tego że cały czas miałam pod górkę. On często zmieniał prace (3 dyscyplinarki) do tego kłopoty z prawem (od 3 miesiecy odracza wykonanie wyroku pozbawienia wolnosci) Teraz nie pracuje bo jak mówi, nie wie co chce robić. I tak jak tobie smutna mówi, że to ja mam sie zmienić. Że wszystko bym w nim zmieniała a sama nie chce. Ale jak pytam co mu przeszkadza to nie umie na to odpowiedzieć Bo to jest usprawiedliwianie siebie. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Wystarczająco długo czekałam, wystarczająco dużo robiłam aby mu pomóc. Teraz czas zadbać o siebie i odziecko. I fajnie że niektórym sie udaje bo to mi daje nadzieje, ze on sie kiedyś zmieni, moze jeszce ma szanse. Bo chciałabym żeby moje dziecko miało dobrego ojca jeszcze kiedyś. Bo mężem to on dobrym już nie bedzie bo nie dam już mu nastepnej szansy. |
| |
Smutna | 04.12.2009 19:10:08 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 82 #381077 Od: 2009-10-23
| Wlaśnie - jakie my wszystkie mamy podobne doswiadczenia Ja tez juz nie chce byc z moim mezem. On potrafi obiecywac - tylko nie dotrzymuje tej obietnicy. Nigdy. Ja musze mu dawac kolejne szanse, ale jego nie obowiazuje jakas lojalnosc, przyzwoitosc... Najgorsze jest jednak przede mna. Nie mam dokad odejsc. A w obliczu rozwodu on nie da mi zyc. Najgorsze bedzie znowu to jego blaganie o kolejna szanse. I bedzie to powtarzala jak mantre, a ja... (tylko zebym dla swietego spokoju znowu sie nie wycofala) Prosze Boga o sile. Pozdrawiam)) |
| |
anetha | 04.12.2009 20:53:23 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #381210 Od: 2009-12-3
| Dokładnie, czasami żeby tylko przestał ględzić i wywoływac to przeklęte poczucie winy Że nie potrafie wybaczyć, że mu nie pomagam, że na pewno mam już kogoś na boku tylko czekałam na jego potknięcie. Ehh ... Smutna, życze Tobie i sobie odwagi i konsekwencji. |
| |
Smutna | 05.12.2009 08:06:56 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 82 #381361 Od: 2009-10-23
| Ja Tobie też))) |
| |
Electra | 29.11.2024 05:58:24 |
|
|
| |
suzi84 | 05.12.2009 15:44:28 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 82 #381658 Od: 2009-10-5
| Witam Troszkę tutaj nie pisałam ale czytam codziennie. U mnie w związku (odpukać) jak narazie czysto. 35 dni bez narkotyków.
Mój ojciec za to znów przyszedł przed wczoraj pijany jak świnia. Oczywiście przewrócił się na środku przedpokoju. A ja nie wytrzymyłam i stojąc nad nim ryknełam: i dobrze alkoholiku leż se ile wlezie! Do tego ma kochanke. Piją sobie w najlepsze.
Ojciec pił odkąd pamiętam. Dlatego mam predyspozycje do wchodzenia w takie związki.
Ale martwi mnie co innego. W sumie to od tego dnia co ojciec znów się schlał. Zaczęłam się zastanawiać nad swoim związkiem. Czy ja napewno chce być z tym człowiekiem. Najgorsze jest to, że te myśli są teraz - teraz gdy on jest czysty i widzę że się stara. Tak sobie myślę, czy nie jest tak, ze uzależnieni tak nam zatruwają życie, że w pewnym momencie może nawet przestajemy kochać. Może te krzywdy, które nam wyrządzają siedzą tak głęboko. A może to terapia daje mi teraz do myślenia?
Sama nie wiem po co to piszę. Chyba tylko po to, bo potrzebuję się wygadać. A wiem, ze tutaj nikt mnie nie zgani. Łzy same cisną się do oczu.
Jak widzę się z K. to staram się byc uśmiechnięta, szczęśliwa. Często tak jest. Ale coraz częściej w tych momentach chce mi się krzyczeć.
A może to oznaki, że przestaje mi na tym wszystkim zależeć. Nie wiem co myśleć. Mam mętlik w głowie.
Pozdrawiam suzi |
| |
wiktoria | 05.12.2009 16:00:00 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #381688 Od: 2009-10-29
| Witam Cię Suzi! Dawno nie pisałam na tym forum, ale juz wracam Przeczytałam twojego posta i jest mi strasznie smutno, ze spotyka Cię takie coś.To przykre ,że rodzice potrafią dzieciom zgotować taki los.Czytając to zaraz wyobrażam sobie życie mojej córki w przyszlości, no bo jaki jej dałam przykład wspóluzalezniona matka z zachwianą osobowością i ojciec z uzaleznieniem krzyżowym plus gratis ciągłe zdrady.Dostaje niezły posag. Bardzo Ci dziękuję za tego posta, bo mocno zastanowiłam sie nad jej zyciem i przyszłością.Trzymaj się mocno i pamiętaj ,że myslami jestem z Tobą! Pozdrawiam cieplutko! |
| |
anetha | 05.12.2009 16:19:10 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #381705 Od: 2009-12-3
| Suzi. To jest tak, ze jak jest źle to nie myślimy o uczuciach tylko staramy się przetrwać. A jak jest troszkę lepiej to zastanawiasz się nad swoim życiem i wiesz juz czy dasz rade dalej czy nie. Zawsze mnie to przerażało bo zamiast cieszyć się, że jest lepiej to było mi smutno. A dzisiaj gdy wrócił bo mu kazali, wyzwał mnie od szmaty, powiedział, ze oczywiście to wszystko moja wina to sama go odwiozłam z powrotem do mamusi i dałam krzyżyk na droge. I jest mi dobrze. I wiem ze tak musi być. chociaz cholernie trudno. |
| |
suzi84 | 05.12.2009 20:53:22 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 82 #381918 Od: 2009-10-5
| Anetha własnie to tak czuje. Że zamiast sie cieszyc ja sie smuce. Że teraz gdy teoretycznie powoli malutkimi kroczkami wraca jakos takos do normy ja zamiast się cieszyc zaczynam sie smucic. Faktycznie chyba w w tych momentach gdy palil ja sie starałam przerwac. A w tym czasie chyba cos we mnie w środku sie wypalało. Jak narazie dajeę rade ale zobaczymy na jak długo.
suzi |
| |
Smutna | 05.12.2009 22:30:36 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 82 #382012 Od: 2009-10-23
| Czesc dziewczyny Dzis kolejny dzien stracony - znowu pijany maz, awantura, itd. Dzis moj 16 letnis yn (jedyny zreszta) powiedzial mi, ze mam wreszcie skonczyc z tym wszystkim, on juz ma dosc ciaglych awantur i tego miojego "straszenia". I wiecie, ulzylo mi. Zawsze myslalam, ze syn chce miec pelna rodzine, ze ojciec jest dla niego wazny. A moje dziecko chyba nienawidzi swojego ojca, a przede wszystkim jego pijackich ozdywek, wyzwisk, ponizania. I dla maojego synka koncze ten chory uklad, toksyczny zwiazek. Teraz to juz nie o mnie chodzi, ale o moje jedyne dziecko. Boze jaka ja bylam glupia... |
| |
suzi84 | 06.12.2009 10:55:37 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 82 #382193 Od: 2009-10-5
| Smutna przede wszystkim nie byłaś głupia. Tak działa poprostu współuzależnienie. Tak sobie myślę, ze teraz w swoim synu znajdziesz duże oparcie. Że masz cel. I ja sobie myślę, ze masz go tak naprawdę po swojej stronie.
Trzymam kciuki za Ciebie z całych sił.
A ojciec znów sobie wczoraj przyszedł podpity późnym wieczorem od swojej kochanki. A moja mama biedna chodzi mu jeszcze pomagać w pracy i nic z tego nie ma. Czaicie to? Kobieta poświęca mu wszystko. Chodzi z nim do roboty, żeby mu pomóc po czym wraca do domu a on idzie sobie do swojej kochanicy. Kiedyś tego nie rozumiałam, ale teraz wiem że to współuzależnienie.
Szkoda mi mojej mamy. I to bardzo. Mam nadzieję, że jej kiedyś życie wynagrodzi te wszystkie trudy które przeżywa z tym człowiekiem.
suzi |
| |
Smutna | 06.12.2009 12:14:01 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 82 #382245 Od: 2009-10-23
| Najgorsze jest to wspoluzaleznienie. Jak trudno sie z niego wyzwolic... Myle sobie, ze im czlowiek starszy tym trudniej wydostac sie z niego. Dlatego dziewczyny, jesli jestescie na poczatku drogi - uciekajcie. Im dluzej trwasz w toksycznym zwiazku jest gorzej. Trudniej odejsc. Zreszta, najbardziej wkurza mnie to, ze to ofiara musi uciekac, musi zostawic wszystko bo oprawca tak ci umili zycie, ze i tak z tego zrezygnujesz. Mowie nie tylko o sprawach materialnych - ale to wazne. Bo jak sie ma 40 lat to trudniej jest zaczac wszystko od nowa. Ale warto zaryzykowac. Teraz gdy wiem, ze syn jest ze mna jest mi o wiele latwiej. Zrozumialam, ze jego bunt, słowa, ktorymi mnie ranil wynikala z tego, ze nie potrafi sie w tym wszystkim odnalezc. Mam nadzieje, ze wszystko sie pouklada. (a tak na marginesie - "moj maz" juz zachlany) Samo zycie... |
| |
suzi84 | 06.12.2009 12:44:56 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 82 #382268 Od: 2009-10-5
Ilość edycji wpisu: 1 | Wiesz smutna jak tam czytam o Twoim synu to troszkę jakby jestem do niego podobna. Tzn może nie teraz ale kiedyś jak byłam w jego wieku. Też się sporo buntowałam, często jakoś na mame fukałam. A teraz wiem, ze temu wszystkiemu był winny ten alkoholik. Przykre ale prawdziwe. Jestem nerwowa, często ciężko mi się na czymś skupić, jestem niecierpliwa. Chyba mam nawet jakąs nerwice. Często jak w pracy jestem, obsluguję klientów to czuję jakby szczękościsk. A ja myślę że to wszystko jest na tle nerwowym. Smutna ratuj syna. Myślę, że i jemu potrzebna jest pomoc psychologa. Który ogorania wszystko w jego młodej głowie. Trzymam kciuki. |
| |
anetha | 06.12.2009 13:54:21 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 9 #382307 Od: 2009-12-3
| Dokładnie jeśli masz mozliwosć to zaprowadź go na terapię jakąś dla dzieci alkoholików. Wiem co pisze bo nie dość że mam meża alkoholika to i rodzice za kołnierz nie wylewali. Zarówno matka i ojciec. I powiem ci że bardzo trudno jest żyć z takim bagażem. Mimo tego że daleko doszłam w tym moim marnym zyciu bo i studia skończyłam, i pracę mam jako nauczyciel to cały czas mi mało. Cały czas chce udowodnić wszystkim ze jestem najlepsza. Teraz myśle o doktoracie . I niby wszystko fajnie ale ja to wszystko robie żeby udowodnić całemu światu ze nie jestem taka beznadziejna, jak moi rodzice. Po poczytaniu trochę o DD wiem że sa to objawy alkoholizmu moich rodziców. Niestety żadne instytucje nie chciały/nie mogły/miały to w nosie żeby mi pomóc. Wiec majac 17 lat wymyśliłam sobie że po prostu wyjde za mąż aby uwolnić się od niustajacych awantur, że sama stworze sobie dom, taki jaki sobie wymarzyłam. i co ? I klops. Widoczne mi jest pisane życie z alkoholem bo trafił mi się mąż taki a nie inny. I teraz po prawie 10 latach znowu musze od nowa. Jak łatwo policzyć mam 27 lat więc jeszcze wszystko przede mną. Wcześniej chęć udowodnienia wszystkim, jakie to mam wspaniałe życie, ze wydostałam sie z tego bagana powodowała, że trwałam w tym bezsensownym związku. Bo popatrzcie moze "to jednak moja wina, zę wszyscy wokół mnie piją. Moze to coś we mnie jest. Najpierw rodzicve, teraz maż." Pisze to w cudzysłowie bo to nie moje myśli ale dam sobie głowe uciąć ze mogą być osoby tak myślace. Czasami zastanawiam się za jakie grzechy mnie to wszystko spotyka. Czuje sie jak Syzyf, zawsze gdy juz mi się wydaje że jest ok to wszystko sie wali. Nie myślcie że sie żale, już mam to za sobą. Pisze to aby niektórzy zobaczyli jakie są efekty nierozwiązanego problemu, aby nasze dzieci nie musiały dziedziczyć tego problemu a potempzrekazywać go dalej. Zobaczcie ile od nas zależy. Od nas. Tych nieudolnych, wiecznie winnych, zawstydzonych. Jesteśmy pełne władzy. Możemy zmienic zycie nie tylo nam ale i wielu innym. Naszym synowym i wnukom. Więc laski odwagi i do roboty. To nie nasza wina. |
| |
Electra | 29.11.2024 05:58:24 |
|
|